Zegarek. Niby nic, a bez niego jakoś nie da się trenować (monitorować treningu).Jako kompletna antygadżeciara nie potrzebuję jednak wiele... ma dobrze mierzyć dystans i czas, być łatwy w obsłudze, bardzo długo działać bez ładowania i pasować na moją chudą rękę...

Dostałam COROS-a do przetestowania już pod koniec października. Od tej pory biegałam tylko z tym zegarkiem (to ponad 1000 kilometrów). Myślę, że nadszedł czas, aby podzielić się spostrzeżeniami.

  • GENIALNA wytrzymałość baterii. Przy moim zapominalstwie to błogosławieństwo. Wyjeżdżając na dwa tygodnie nie potrzebuję ładowarki! Czyli jak jej nie wezmę to nic nie tracę, bo zegarek działa! 100 kilometrowy bieg UTCT zeżarł mi 22% baterii.
  • CENA znacznie niższa niż u konkurencji oferującej podobne funkcje. Początkowo budziło to moje wątpliwości (wiadomo, jak nie kosztuje, to pewnie oszukuje;), ale obawy okazały się bezzasadne. Wszystko działa jak należy…
  • DESIGN… tu bym trochę ponarzekała. Zegarek jest banalny, minimalistyczny. Nie jest brzydki, ale nie ma efektu WOW. Klasyka. Wiem, że dla niektórych będzie to akurat rekomendacja;), ja jednak wolę bawić się modą 😉 Z drugiej strony… do wszystkiego pasuje 😀 nie tylko do biegania.
COROS
  • LEKKOŚĆ, chwilami naprawdę nieznośna, bo zapominasz, że masz go na ręce. Na moje wychudłe przeguby idealny. Pamiętam jeszcze zamierzchłe czasy Garmina 305, gdy cały czas miałam pokaleczone nadgarstki;) Tutaj bez obaw.
  • SZYBKOŚĆ łapania GPS. Szacunek, jestem pod wrażeniem, a testowałam na 3 kontynentach, w 10 krajach 😉 Nieco wolniej gdy pada deszcz, ale to zdaje się normalne.
  • DOKŁADNOŚĆ pomiaru GPS. COROS jest zadziwiająco dokładny na otwartych, płaskich terenach. Dobrze działa na opcji TRACK RUN. Przynajmniej na bieżni na warszawskiej Agrykoli. Nieco gorzej w górach, tu już pojawiały się błędy pomiarowe.
  • POTRZEBA CZĘSTEJ AKTUALIZACJI- to akurat wkurza. Ciągle trzeba go aktualizować, bo inaczej pokazuje głupoty. Ale co zrobić, aktualizacja oprogramowania ma służyć lepszemu 😉
  • POMIAR TĘTNA z NADGRSTKA dość dokładny. Nie ma wielkich przekłamań, choć wiadomo, że pasek jest dokładniejszy. Ale nie wariuje, nie pokazuje totalnych bzdur. Może trochę zawyżać wartości.
  • NAWIGACJA PRZYCISKAMI niezbyt intuicyjna. Ale blondynko-odporny. Czyli daje radę. Trochę jednak brakuje jeszcze jednego przycisku, albo dotykowego ekranu.

Jednym zdaniem to zdecydowanie ZEGAREK DLA ULTRASA. Działa ULTRAdługo na jednym ładowaniu, dokładnie mierzy dystans, jest leciutki.

I można sobie takie ładne górki na tarczy ustawić;)

    

Życiówka.

Urodziłam się podczas szarej zimy stanu wojennego. Należę do pokolenia, które transformację przeżyło w szkolnej ławce i łatwo zaakceptowało nowy stan rzeczy. Do szkoły nie chodziłam jednak za często, gdyż miałam szczeście załapać się na ostatki prawdziwego finansowania sportu przez państwo. Sportowa podstawówka o profilu lyżwiarskim oznaczała nieustanne pobyty na obozach, wielogodzinne treningi. Bylo miło i intensywnie. Wiem, że sprawność, którą wówczas zyskałam procentuje dzisiaj. Po zakończeniu „kariery” zapisałam sie do sekcji lekkoatletycznej, niestety wzięto pod uwage tylko moją gibkość… i wylądowałam w gronie płotkarek. 161 cm wzrostu i 41 kg wagi (tak to wtedy było!) nie pomagało mi w tej konkurencji… Dość szybko rzuciłam lekką… nie lubię przegrywać.

Uwierz!

Urodziłam się podczas szarej zimy stanu wojennego. Należę do pokolenia, które transformację przeżyło w szkolnej ławce i łatwo zaakceptowało nowy stan rzeczy. Do szkoły nie chodziłam jednak za często, gdyż miałam szczeście załapać się na ostatki prawdziwego finansowania sportu przez państwo.